Za dokuczanie innej osobie albo złośliwe wprowadzanie jej w błąd można dostać mandat. Nie ma znaczenia czy dokuczanie sprowadza się do kąśliwych uwag, czy głuchych telefonów. Ważna jest chęć dokuczenia, zrobienia przykrości lub wyprowadzenia z równowagi. Dla zainteresowanych chodzi o art. 107 kw. Z podobnych wykroczeń warto Zapraszam na mój drugi kanał, na którym wkrótce będą pojawiać się ciekawe filmy.Nie przegap żadnego i zasubskrybuj już dziśhttps://www.youtube.com/channel/ Pisiory to dziwne stwory. 1,584 likes · 58 talking about this. fan page Beaty, Jarka, Andrzeja i innych pisiaków Jedno z pierwszych nagrań akustycznych anomalii, jeszcze przed rokiem 2012:2. Ontario w Kanadzie (2 stycznia 2012):3. Dziwne dźwięki w polskim lesie (15 stycznia 2012):4. Belgia (19 stycznia Dziwne latające istoty w Polsce Tajemnicze latające istoty widywane był w wielu rejonach kraju przez wiarygodnych ludzi. Nikt nie wie, czym lub kim były. Dziwne miejsca w Polsce i na świecie. 9,756 likes · 3 talking about this. Nietypowe atrakcje turystyczne z klimatem np. opuszczone miejsca. . Sfilmowali podmorskiego potwora. Wygląda jak bezgłowy kurczak Coś takiego udało się sfilmować po raz pierwszy w historii! Trzeba przyznać, że uwiecznione na nagraniu stworzenie należy do najdziwniejszych i najbardziej przerażających, jakie skrywają oceaniczne głębiny. Wygląda, jak zakrwawiony, bezgłowy, obdarty z pierza kurczak. Stwór ten jest tak rzadki, że naukowcy chcą mu stworzyć specjalną strefę ochronną. ONA I ON Jakub Harendarczyk i Dawid Wałęsiak. Pochodzą z Jarocina. Jakub będąc w klasie maturalnej o profilu dziennikarskim stwierdził, że to jednak nie to i poszedł na fryzjerstwo. Dawid połknął bakcyla będąc klientem Kuby. Są barberami od 5 lat i właścicielami marki Capone. Pierwsze szlify zdobywali w Anglii. Obecnie w Barber Shop w Jarocinie razem z nimi pracuje siedmiu specjalistów, miejsce cieszy się ogromną popularnością. Barber shop – męska strefa i miłość od pierwszego wejrzenia… Przechodząc ulicą w Manchesterze zobaczyli po raz pierwszy – Barber Shop. – Nie mieliśmy pojęcia, co to jest, w Polsce wtedy nie było takich miejsc– mówi Jakub. – Weszliśmy do zakładu i od progu zakochaliśmy się w atmosferze, w specyficznym klimacie. Historia jak z pracujących tam barberów, czy możemy przyjść do nich, popatrzeć. Przyszliśmy na chwilę zostaliśmy na dłużej. Tam znaleźli inspirację do otwarcia pierwszego w Polsce i Jarocinie zakładu Barber różni się barber od męskiego fryzjera? Nie ma zbyt wielu różnic. Barber shop za granicą, to po prostu „fryzjer męski”. – Męscy fryzjerzy w Polsce mniej zajmują się brodami i mniej golą. W barber shop chodzi także o klimat, który sprawia, że w zakładzie wyczuwamy atmosferę relaksu i męskiego luzu. Nasi klienci są naszymi kumplami. Każdy, kto siada na fotelu, jest w tym momencie VIP-em, najważniejszą osobą. Śmiało możemy powiedzieć, że tworzymy rodzinę. Zdarza się, że nawet po pracy spędzamy razem czas – mówi shop – pierwszy klient… Zawsze pierwszy klient, patrząc z obecnej perspektywy, może wywoływać taką reakcję: Co ja zrobiłem na tej głowie? W przypadku jarocińskich barberów było podobnie. Pierwsze strzyżenie wyszło Kubie tak , że „chciał uciekać”, ale z biegiem czasu. Doskonaleniem umiejętności… jakiś mały stres pozostaje chyba tylko wtedy, gdy na fotelu siada inny tym wiedzą dobrze kto do nich przychodzi. „Znają włos”, więc są przygotowani przygotowani do tego co ich czeka. Profesjonalne podejście do każdego, niezależnie od charakteru klienta. Ułatwia pracę i nie na brodę… Wąsy i brody w historii Polski pojawiają się od wieków. Jak najdłuższe, wywinięte wąsy u sarmaty podkreślały jego prestiż. Brody wróciły na salony razem z pojawieniem się Barberów. – Mężczyźni zaczynają dbać o brody, generalnie o siebie – mówi Jakub. – To raczej nie moda, wcześniej po prostu chyba nie było takich miejsc. Pielęgnacja brody jest dość trudna, na pewno trudniej o nią zadbać niż o włosy – się prowadzi Barber Shop? Co było najtrudniejsze? – Żeby ludzie zrozumieli, co to jest barber shop. Jaka jest idea tego miejsca – mówią Jakub i to było najtrudniejsze. Później praca nad zdobyciem zaufania klientów. Byli przyzwyczajeni, że do tej pory na rynku funkcjonował tylko fryzjer. Mężczyźni przyszli i poczuli ten klimat, a co za tym idzie poczuli to, co tym miejscem chcemy przekazać. Najbardziej cieszy nas , że nasza pasja, styl życia łączy się z pracą. Czujemy się spełnieni. Skąd pochodzą klienci jarocińskiego Barber Shop? – Pięć lat temu były tylko dwa takie zakłady w Polsce: nasz i w Krakowie, wtedy przyjeżdżali ludzie z całej Polski – mówi Dawid. – Jechali do nas po 300 km. Teraz zrobiło się bardziej lokalnie. Jest sporo osób z Jarocina, ale także przyjeżdżają też klienci z Poznania, Koźmina i innych okolicznych miejscowości. Bardzo nas to cieszy, że ktoś poświęca czas dla nas i jeszcze na dojazd. Szanujemy kobieta może zostać barberem? – Do Barber Shop w Anglii, w którym się uczyliśmy, kobiety miały zakaz wstępu. Tylko mężczyźni i psy – mówi Kuba.– Salon to taka męska przestrzeń, gdzie oprócz pielęgnacji można sobie po prostu odpocząć. Czuć się swobodnie i pogadać z kumplami na różne tematy. – Żeby zostać barberem nie trzeba być mężczyzną, nie u nas. My to podkreślamy, sami mamy trzy barbeki w salonie. Kobiety są fachowcami gdyż golą lepiej niż mężczyźni. Są bardziej otwarte i mają „pewną rękę”- dodaje kobieta do barbera… Może dostać kawę, czy dobrą whisky, ponieważ fotele są zarezerwowane dla mężczyzn. – Mamy taką historię, która już krąży jako anegdota. Jak teraz to opowiadam to nikt nam nie wierzy – mówi Przyszła do nas starsza pani, która chciała sobie ogolić wąsy, ponieważ słyszała, że to robimy. Wtedy odmówiłem, a teraz naprawdę bym to zrobił. Jak jeszcze kiedyś ją spotkam, to zaproszę na wąsa- dodaje. Barber shop męska strefa i plany na najbliższą przyszłość – Praca nad naszą marką Capone. A wszystko po to, by była jeszcze bardziej rozpoznawalna. Może otworzymy kolejne punkty, mamy już dwa – mówi Dawid. Capone jest marką jarocińskiego Barber Shop, to znak objęty prawami i Al Capone – Co Al Capone ma wspólnego z barberstwem, ktoś zapyta – mówi Kuba. – Ma bardzo dużo. Jego ojciec miał zakład fryzjerski i w związku z tym marzył, żeby syn poszedł w jego ślady. Capone jednak sprzedał ten biznes i wybrał inną drogę. – Chcemy nadal rozwijać naszą Akademię. Prowadzić szkolenia dla barberów – mówi Dawid. – Nasze zajęcia zaczynają się cieszyć coraz większą popularnością. Gdy w prasie pojawiają się wzmianki o Potworze z Loch Ness, wiedz, że rozpoczął się sezon ogórkowy – mówi stare medialne prawo Słynna szkocka Nessie ma jednak dziesiątki braci i sióstr rozrzuconych po całej kuli ziemskiej. Zagadkowe stworzenia mają zamieszkiwać jeziora Łabynkyr (Rosja), Kanas (Chiny), Nahuel Huapí (Argentyna) czy Zatokę Cadboro (Kanada) A co z Polską? Choć dla wielu może to być ogromnym zaskoczeniem, wodne potwory widywano także u nas, i to nierzadko Monstrum przed polskim królem XVI-wieczny francuski poeta Guillaume du Bartas w wierszu o dziwnych mieszkańcach mórz wspomina o tajemniczym rybim "biskupie w mitrze", który miał być pokazywany na dworach władców Polski i Norwegii. O tamtej enigmatycznej sprawie pisze szerzej XV-wieczny szwajcarski humanista i leksykograf Konrad Gesner w dziele "Historia animalium", w rozdziale poświęconym morskim satyrom i "Wassermannom" – wodnym ludziom. Według jego relacji w 1531 r. z Bałtyku wyciągnięto bardzo dziwne stworzenie, które przewieziono przed oblicze Zygmunta Starego. "Morski biskup" miał budowę ciała zbliżoną do ludzkiej, "orli nos" oraz podłużną głowę przypominającą kształtem mitrę. Luźne fałdy skórne lub płetwy przywodziły z kolei na myśl pelerynę. Stanąwszy przed królem, stwór miał wykonywać gesty "świadczące, że rychło do wody wrócić pragnie, gdzie też niechybnie wrzucony został" – relacjonował Gesner. Płytki i niewielki Bałtyk nie rozpalał wyobraźni żeglarzy tak jak oceany i ciepłe morza, jednak i w nim obserwowano nieznane nauce monstra. Na początku ubiegłego wieku jedno z nich miało być widziane przy brzegu w okolicach Saltsjöbaden niedaleko Sztokholmu. Według relacji miało ono szeroki łeb, trzy garby i było niezwykle długie. Jak dodaje Marek Sęk – ekspert od kryptozoologii (dziedziny zajmującej się nieznanymi nauce zwierzętami) i redaktor internetowego Radia Paranormalium, w 1919 r. podobnego stwora zaobserwowano również u polskich wybrzeży. Żaba-mutant z Małoszowa To tyle, jeśli chodzi o potwory z Bałtyku. Inne rodzime wodne monstra zamieszkiwały głównie stawy i jeziora. W ludowych legendach roi się od wodników, utopców i rusałek, które wciągały w toń nierozważnych ludzi. Zupełnie inną kategorię relacji reprezentuje jednak historia, którą posiada w swoim archiwum Damian Trela – badacz i dokumentator zjawisk z pogranicza. Przekazał mu ją pewien mężczyzna, w którego rodzinie opowieść ta krąży od pokoleń. Do zdarzenia doszło w Małoszowie k. Książa Wielkiego (pow. miechowski). "To wydarzyło się (…) w latach 1902-5. Wiadomo, że było to lato (prawdopodobnie lipiec). Tamten rok przeszedł do historii jako wyjątkowo nieurodzajny. Był bardzo dżdżysty (…), do tego stopnia, że wiele zbóż nie nadawało się do koszenia" – pisał informator Damiana Treli, dodając, że historię tę słyszał niejednokrotnie od swej babki. Owego "chudego" roku, po nocnej nawałnicy, w płytkim dworskim stawie rybnym znaleziono przedziwne stworzenie. "Wielu odwiedzających nazywało je po prostu ‘żabą’, ale to nie była zwykła żaba. Według opowieści mojej babci miało ono długość wozu do siana. Z tułowia wyróżniała się głowa z wielkimi oczami. Kolor skóry był szarozielony". Stwór posiadający na grzbiecie coś w rodzaju "grzebienia", wodził wzrokiem za ciekawskimi, którzy tłumnie gromadzili się nad stawem, ale się nie poruszał. "Moja prababcia widziała to na własne oczy. Babcia, jako może 6-letnie dziecko, bardzo chciała pójść ze swą matką w tamto miejsce, ale odległość od jednej wsi do drugiej była za duża jak na pieszą wycieczkę" – dodawał mężczyzna. Potwór somiński W 2007 r. ukraińskie media opublikowały sensacyjną historię o stworze, jaki miał zamieszkiwać Jezioro Somińskie k. Kowla na Wołyniu, niedaleko granicy z Polską. Mieszkańcy wsi Somin (dawniej należącej do Rzeczpospolitej) wspominali o legendach związanych z okolicznym jeziorem, które miało cieszyć się złą sławą. Głęboki na ponad 55 metrów zbiornik pochodzenia krasowego odwiedzany był niechętnie z powodu doniesień o potworze, jakiego widywano tam jeszcze 30 lat temu. Najstarsi mieszkańcy Somina mówią, że tajemnicze stworzenie dawniej obserwowano bardzo często. Z wyglądu przypominało ono krokodyla lub warana o wężowej, podłużnej głowie. Łapy stwora, który był wielkości byka, zakończone były pazurami. W 2007 r. dziennikarze rozmawiali z Iwanem Kowalczukiem, który opowiedział im o pijanym mężczyźnie, jaki we śnie został "przydybany" przez stwora. Skończyłoby się tragedią, gdyby nie grzybiarze, którzy przepędzili gada. Mieszkańcy Somina dodają, że na przełomie XIX i XX w. miejscowe władze sygnalizowały istnienie potwora carskiemu namiestnikowi, skarżąc się, że uniemożliwia im on połów ryb i pożera zwierzęta gospodarskie. Z Warszawy, w celu zbadania zwierzęcia, miała wyruszyć nawet wyprawa naukowa, ale koniec końców nie doszła ona do skutku. Krokodyl chełmski Potwory wodne mają to do siebie, że pojawiają się i znikają niczym Józek z piosenki Bajmu. Niekiedy plotki o ich obserwacjach wywołują jednak realny strach. Tak było przed kilkunastoma laty w podchełmskiej Okunince nad Jeziorem Białym. W 1999 r. okolicą wstrząsnęła niesamowita plotka. Jeden z plażowiczów miał zobaczyć kilkanaście metrów od siebie dwumetrowego krokodyla, który, jak gdyby nigdy nic, przechodził przez jezdnię. Sprawa stała się regionalną sensacją. Spekulowano, że gada musiał wypuścić przemytnik, który nie mógł wwieźć go na Ukrainę. Inna wersja mówiła, że zwierz przybył zza Buga. W rezultacie pogłosek ludzie rzadziej odwiedzali jezioro, a w poszukiwania bestii włączyli się nurkowie i policja, jednak bez skutku. O Jeziorze Białym było głośno także w kolejnych latach, kiedy trzykrotnie odnajdywano w nim szczątki niezidentyfikowanych osób. Nie łączono ich jednak ze sprawą krokodyla, który, jako miejska legenda, zaczął żyć własnym życiem i doczekał się nawet festiwalu ku swojej czci. W latach 80. plotki o potworze rozchodziły się także wśród turystów odwiedzających Jezioro Zegrzyńskie. Rozsiewali je dziennikarze "Lata z Radiem", którzy nazwali stwora Paskudą. Choć ich doniesienia utrzymane były w prześmiewczym tonie (sugerowano np., że Paskuda żywi się ściekami), wielu ludzi potraktowało sprawę zupełnie poważnie i pojawili się ponoć nawet tacy, którzy przysięgali, że widzieli straszydło na własne oczy. Paskuda była owocem dziennikarskiej inwencji Wojciecha Mazurkiewicza (zm. 2007). Ale co z innymi polskimi potworami? Czy relacje o nich da się wytłumaczyć w racjonalny sposób? Zdaniem zoologów morski biskup, rzekomo zaprezentowany przed Zygmuntem Starym, mógł być ogromną kałamarnicą albo raszplą (aniołem morskim) – rybą chrzęstnoszkieletową o charakterystycznym kształcie. Jest jednak mało prawdopodobne, aby król rzeczywiście widział stworzenie. Relacja Gesnera była bowiem kalką legendy krążącej po całej Europie. Inne opowieści o potworach zamieszkujących stawy i jeziora mogły brać się z obserwacji wielkich ryb, np. sumów – największych europejskich ryb słodkowodnych, znanych z agresywnych zachowań. Czy oznacza to, że potwory wodne żyją tylko w plotkach i bujnej wyobraźni? – To bardzo złożony problem – mówi Marek Sęk. – Biolodzy morscy nie wykluczają, że w oceanach mogą żyć jakieś nieznane gatunki dużych, rzadkich zwierząt. Z tej perspektywy potwory morskie mogą istnieć, a ich odkrycie to kwestia czasu. Tylko czy coś nieznanego nauce mogło uchować się w rzekach lub jeziorach? 1/9 Przeglądaj galerię za pomocą strzałek na klawiaturze Przesuń zdjęcie palcem NastępneKiedyś "Reksio" czy "Zaczarowany Ołówek", dzisiaj dziwne stwory, agresywne zwierzęta czy inne bliżej nieokreślone poczwary atakują nas z ekranów telewizorów. Co gorsza, tylko z kanałów dla dzieci i młodzieży. Niestety, ale coraz więcej powstających kreskówek rzadko kiedy nadaje się do oglądania przez najmłodszych widzów. Jak zauważają rodzice, bije z nich agresja, brakuje pozytywnego przesłania. Uczą cwaniactwa, braku szacunku. Nie niosą za sobą żadnych życiowych mądrości. Rodzice poprzez różne strony internetowe ostrzegają siebie przed negatywnym wpływem niektórych bajek, tworząc pewne czarne listy. Oczywiście wśród bogatych programów telewizyjnych znajdą się również wyjątki. To, co ogląda wasza pociecha, zależy od was. Rodzice powinni mieć nad tym kontrolę. Okazuje się, że w niektórych krajach wprowadzane są odgórne zakazy. Ostatnio lubiana w Polsce kreskówka „Świnka Peppa” została wycofana z różnych platform w Chinach. Powód? Między innymi skargi rodziców na propagowanie nieodpowiednich wzorców. WIDEO: Szkoła zakazuje Hello Kity. Powód? Bajka promuje okultyzm [2013 rok]źródło: TVN24/x-newsSprawdziliśmy, których jeszcze kreskówek nie mogą oglądać dzieci w innych krajach. Chcecie poznać zakazane bajki? Kliknijcie w zdjęcie i przejdźcie do galerii. Opublikowano: śr, 3 lut 2021 16:42 Ostatnia modyfikacja: śr, 10 mar 2021 15:33 Autor: Redakcja | Zdjęcie: T. Kodłubański Kaczki | foto T. Kodłubański Rolnictwo Ptasia grypa zbiera żniwo. Główny Lekarz Weterynarii poinformował o 5 nowych ogniskach tej choroby w Polsce. Chcesz przeczytać cały artykuł? Wystarczy, że założysz konto lub zalogujesz sie na już istniejace Komentarze (0) Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności. Wczytywanie komentarzy

dziwne stwory w polsce